karma nigdy nie gubi adresu

Smacznej kawusi karma udusi. Zobacz także: „Smacznej kawusi. Je**ć kapusi”. Partnerka Królikowskiego skomentowała jego zatrzymanie - Karma nigdy nie gubi adresu. - Kto krzywdzi innych, na końcu krzywdzi sam siebie. Jak ktoś jest palan..m to sam sobie biedę znajdzie, nie trzeba mu pomagać. - Karma. Rady dla córek: 1. Jeśli ktoś Ci kiedyś powie, że coś jest z Tobą nie tak, to się z nim pożegnaj. Jestem Twoim ojcem i wiem lepiej - wszystko jest z Tobą ok. 2. Dopóki będziesz się bała odejść, Vogellove - zacznij już dziś, Siemianowice, Katowice, Poland. 597 likes · 2 talking about this. Uwielbiam wydobywać potencjał ludzi, których spotykam na swojej drodze. Wspólna praca może zdziałać ale tymczasowo pogubiłam sie w myślach.. i jakby pisac nie umiem. ale dziękuję ; )! smallxblack Myśl 8 grudnia 2010 roku, godz. 18:14 23,6°C Jeżeli nasze plany wynikają z desperacji, nigdy dobrze ich nie zrealizujemy. krolowawosku Myśl 25 lutego 2011 roku, godz. 16:37 11,5°C nike ardilla tinggallah ku sendiri lyrics. Na Zachodzie powszechnie utarło się szukać swojego przeznaczenia i celu życia w okresie pomiędzy swoimi urodzinami i śmiercią; tylko obecne życie jest tym czasem, który bierze się pod uwagę. Jednak w czasie życia obserwujemy rzeczy, które wybiegają poza ten czas, choćby mgliste wspomnienia, które w żaden sposób nie pokrywają się z obecnym życiem. Drugie to wiedza, nasze talenty, a także świadomość, która wybiega poza obecną rzeczywistość. Te fakty rzucają światło, że jest w nas coś więcej co wykracza poza obecne życie i nasze zrozumienie. Podobnie jest z chorobami. Rodzimy się albo zdrowi, a choroby nawiedzają nas później lecz chory i lekarze w żaden sposób nie umieją znaleźć ich źródła. Albo: rodzice, dziadkowie są zdrowi, a dziecko rodzi się chore i nie sposób ustalić przyczyny. Ludzie żyjący we wschodniej kulturze widzą w tym zdarzeniu karmiczne połączenie, odcisk z poprzedniego życia. Również ta grupa ludzi ma większą szansę uleczyć chorobę, która ich zdaniem jest niczym innym tylko procesem oczyszczenia. W zachodniej medycynie duchowe nauki i związek choroby i duszy uchodzą za abstrakcyjną teorię, we wschodniej za źródło i umiejętność życia. Ta wiedza wlewa w ludzi coś, co czyni ich bogatszymi, wzmacnia ich dusze i pobudza je do zupełnie innego stylu życia. Karma objawia się nam jako element nauczania, który nie tylko mówi nam jaki jest związek między pewnymi elementami, zdarzeniami, ale możemy go osobiście doświadczyć – nie będzie to tylko abstrakcja lecz element naszego życia, możemy go nazwać: Duchowym Prawem Przyczyny – przyczyny, które znajdują się w życiu duchowym i fizycznym każdego człowieka. Fizyczne przyczyny to tylko zewnętrzny aspekt życia, duchowe są wewnętrznym aspektem i właśnie z tamtej sfery przenika z zewnątrz każde zdarzenie dotyczące naszego obecnego wcielenia. Jeśli chcemy swoimi oczami zobaczyć całość nie wolno nam stracić z oczu własnego ducha. Mamy kilka zasad, które wyjaśniają idee karmy, kto je zna i rozumie, zrozumie także przejawy karmy w różnych sferach życia. Musimy tylko w pierwszej kolejności znaleźć źródło kiedy się zamanifestowała. Wówczas możemy znaleźć coś, co pozwoli ją rozwiązać, z reguły są to relacje i zdarzenia z przeszłości. Jeśli miały początek w tym życiu jest nam łatwiej korygować pomyłki. Dużo gorzej kiedy te zaistniały w poprzednich wcieleniach, wówczas osoby, które nie wierzą w reinkarnację są na przegranej pozycji, mają prawo zadawać Bogu pytanie: dlaczego takie zdarzenie ma miejsce w ich życiu? Brakuje tutaj ciągłości życia i relacji z poprzednimi zdarzeniami .... a taka relacja istnieje, czy ktoś wierzy, czy nie ! Ci, ludzie najbardziej nie umieją pogodzić się z ciosem losu jako skutkiem pewnych zjawisk, nie wiedzą jak umieścić to w obecnym czasie i jak zmienić, a to są tylko wyroki utworzone przez nasze uczucia w odniesieniu do pewnych już zaistniałych w przeszłości zdarzeń i nie zawsze bywają przyjemne. Kto rozumie prawo karmy potrafi również budować swoje obecne życie, ustawić źródłowe wydarzenia i całą następną serię jaka może z nich wyniknąć, która powoduje daną sytuację w końcowym efekcie. Ta osoba znajduje wszystkie połączenia i prowadzi do dobrego rozwiązania stosując własne pomysły: dobre i pożyteczne. Pracując w ten sposób, już na samym początku musimy założyć, że człowiek może być dobry, cokolwiek by się w jego życiu nie wydarzyło. Musimy rozwiązać w sobie tendencje, które pozwalają nam wyciągnąć na powierzchnię to co w nas najlepsze i wprowadzić je w życie. Po pewnym czasie ujrzycie jak te wszystkie nowe aspekty objawiają się na waszym ciele. Dusza jest Boskim aspektem i z natury jest dobra, toteż szybko zareaguje na dobroć, niczym wygłodniałe zwierzę, kiedy go nakarmimy przestaje być groźne. Nie pasuje tutaj żadna naukowa wiedza, ale jest grupa ludzi, których w ogóle to zjawisko nie dziwi, ponieważ znają duchowe przyczyny choroby i wiedzą jakie lekarstwo należy zastosować w danym przypadku. Obie te grupy są w opozycji, jedni zwalczają drugich. Osobiście myślę, że obie te grupy powinny ze sobą współpracować, nie można zwalczać tylko przyczyn fizycznych czy tylko duchowych, należy zrozumieć oba aspekty. Jeśli mówimy o zdrowiu z punktu widzenia karmy, musimy rozważać powiązania pewnych zdarzeń, które weszły w życie człowieka w przeszłych czasach (różny to może być okres). Musimy zapytać, kto jest odpowiedzialny za ten stan z dawnych czasów i obecne doświadczenie tej osoby, czy może choroba ma źródło umieszczone w krótszym przedziale życia? Wiadomo, człowiek ma tendencję przyjmowania tego co jest dla niego wygodne, dorabia własną teorię i zawsze będzie szukać ratunku na poziomie własnej świadomości i w zależności jakie będą jego przekonania poszukuje najlepszego fachowca (może być naukowy albo duchowy), wszystko odbędzie się z jego poziomu świadomości. I tak często widzimy, że osoby mówiły dużo o duchu człowieka, a jednak w takiej chwili szukają ratunku w świecie naukowym. Będą i tacy, którzy skierują swoje kroki do duchowych fachowców kompletnie ignorując świat naukowy. Którzy postępują słusznie? Myślę, że aby stworzyć odpowiedni obraz choroby i ustalić jak można sobie pomóc należy posłuchać jednych i drugich. Aby uleczyć chorobę potrzebne jest zarówno fizyczne dochodzenie w celu ustalenia chorego organu, jak i duchowe, aby określić źródło schorzenia, zastanowić się, dlaczego płynie z tego organu, tutaj kłania się wiedza duchowa i znajomość wyższych zasad w ciele eterycznym i astralnym. Dopiero wówczas możemy dojść do prawdziwej przyczyny choroby i jej oczyszczenia. Lecząc ciało nie można pomijać duchowych instalacji człowieka, wiadomo, że jeśli zostały przerwane linie energetyczne, w ciele brakuje światła, niczym w mieszkaniu w chwili elektrycznej awarii. Musimy szukać miejsca awarii. Kiedy gaśnie w człowieku w danym organie światło, a to trwa dłuższy czas, w ciemności rozwija się choroba. Często na początku bywa ukryta, w miarę jak siada cała wewnętrzna organizacja system zaczyna wysyłać sygnały, że w naszym ciele dzieje się coś złego. Jeśli wprowadzimy w fizyczne organy więcej światła rozpraszamy ciemność, następuje poprawa i stopniowo całkowite uzdrowienie. Ciało duchowe człowieka jest tym elementem, które musimy wzmocnić sami. Jak to najlepiej zrobić? Najlepszy sposób to intymny związek z Bogiem! I tak, jak nam pięknie powiedział Cyprian Kamil Norwid: „A ludzie rzekną, że nieba szaleją, a nieba rzekną, że przyszedł dzień wiary.” Wiara jest bardzo ważnym elementem, aby pomoc samemu sobie w uzdrowieniu choroby. Ludzie dziękowali Jezusowi Chrystusowi, że ich uzdrowił, dokonał cudu, a On mówił do nich: : „...twoja wiara cię uzdrowiła.” Dwie rzeczy dają duszy największą silę: wiara i prawda. Chorzy ludzie bardzo często oczekują uzdrowienia od lekarzy, uzdrowicieli, a kiedy go nie otrzymują mają do nich pretensje. A dusza najczęściej słabnie i umiera nie dlatego, że lekarzom brakuje kwalifikacji, tylko choremu wiary, nadziei, sensu istnienia. Często twierdzą, że Bóg jest dla nich zbyt surowy. Owszem, Bóg może wszystko, ale wprzódy człowiek musi sam się wykazać chęcią walki, musi przejść wiele etapów, choćby wybaczyć światu, sobie, zwalczyć strach, pychę, musi w krótkim czasie przekroczyć wiele granic, muszą popłynąć z jego oczu łzy skruchy. W procesie uzdrawiania ma więcej do powiedzenia chory, (chociaż wydaje się być taki bezsilny), niż lekarze. Wtedy zachodzą największe procesy uzdrawiające. Zawsze powtarzam ludziom chorym: ja ci pomogę, ale pamiętaj z twojej strony ma być 52% twojej pracy i chęć do szczerej modlitwy. Jeśli chory jest nieprzytomny lub mało świadomy przejmuję całe 100% pracy nad tym człowiekiem i buduję wokół niego mur ochronny z modlitw. W życiu każdego człowieka zdarza się taka chwila, że musi mieć swojego Cyrenejczyka, na którym może się oprzeć, a nawet ten bierze na siebie cały jego życiowy bagaż. Potrzebuje nie tylko wsparcia, ale i miłości, która mu doda sił do walki. Chorym potrzebna jest także modlitwa rodziny, przyjaciół i ludzi dobrej woli, którzy w ten sposób, razem zjednoczeni mogą naprawdę zdziałać cuda. Obserwując świat od tysiącleci widzimy, że w życiu wygrywają ludzie potężnej wiary, nawet wówczas kiedy idą pod prąd. Prawdziwa wiara rodzi się głęboką nocą, gdzie nie ma słońca, ale póki życie trwa człowiek nie traci nadziei, to ten maleńki promyk nadziei otwiera niebo. Toteż traktujmy nasze udręki, choroby jako lekcję budzenia w sobie potężnej wiary. Poprzez dobry kontakt z Bogiem człowiek reperuje swoje zdrowie i zmartwychwstaje na wyższym szczeblu ewolucyjnej drabiny. Jego świadomość już nigdy nie będzie na tym samym poziomie. Jest w stanie oddzielić dobro od zła, fałsz od prawy. Ważne, aby człowieka życie było czyste na każdym polu. Jeśli człowiek prowadzi rozwiązłe życie w każdym względzie, to na pewno nie wpłynie dobrze na jego ciało astralne i ciało eteryczne. Toteż warto już zrozumieć, że zmiana wyższych ciał świadczy o aktualnym fizycznym stanie człowieka; wszystko w zależności jakie on prowadzi życie, ile w jego granicach jest dobra i zła, prawdy i fałszu, itp. W chwili śmierci nasza dusza opuszcza ciało, uwalnia się z niego. Co to znaczy? Czy to jest już koniec wszystkiego? Proces uwalniania jest to wycofanie się siły życiowej z fizycznego ciała. Następuje rozluźnienie pomiędzy układem nerwowym i energetycznymi kanałami. Dusza lub ciało eteryczne może opuścić ciało fizyczne poprzez czakrę splotu słonecznego, serca lub korony, w zależności od poziomu duchowego człowieka. U ludzi na niższym poziomie może nastąpić w chwili śmierci duży konflikt pomiędzy ciałem fizycznym i duszą. Szczególnie u osób, które panicznie boją się śmierci. Strach przed śmiercią jest potężną blokadą emocjonalną. U ludzi wyższej rozwiniętych nie ma takiego konfliktu. Dusza szybko odejdzie w strefę duchową. W chwili śmierci mamy zwiększoną świadomość, w tej samej chwili rejestrujemy wszystkie zdarzenia całego życia, które będą potrzebne w następnym wcieleniu. W nasz pamięciowy bank przenikają wszystkie zdarzenia, nasze prawdy, odczuwanie, fałszywe myślenie i nasze wszystkie działania z naszego minionego życia, które będą potrzebne kiedy dusza ponownie się inkarnuje. W chwili narodzenia cały jej bank pamięci zabiera do nowego ciała. Dlatego w swojej nowej egzystencji człowiek ma w swoim eterycznym ciele rezultaty tego, czego doświadczył w swoich poprzednich życiach. Ciało eteryczne jest budowniczym nowego człowieka, teraz jego pamięć odciśnie się w nowym fizycznym ciele. Duchowe badania pokazują nam co robiliśmy w poprzednich wcieleniach. Rozpoznajemy wszystkie nasze czyny (oczywiście rozpoznają ci, którzy są na wyższym poziomie świadomości). Mając tą wiedzę łatwiej jest zrozumieć jak nasze czyny w jednym życiu zapracowały w następnym, a nawet wpłynęły na stan zdrowotny – jako karmicze czyny z poprzedniego życia. Ja wiem, że w tym miejscu osoby, które mają jeszcze problem z reinkarnacją będą miały duże wątpliwości. W żaden sposób nie wyjaśnią swoich pewnych życiowych zdarzeń. Tylko zaawansowana duchowa nauka może dać pełną odpowiedź. W czasie swojego życia człowiek ma dużą ilość doświadczeń jakie otrzymuje świadomie i łączy je z ego. To w ego rozwijają się pojęcia, które pracują nad dalszą częścią naszego losu. Lecz dużo naszych doświadczeń i wrażeń nie posunie się zbyt daleko kiedy systematycznie pracujemy nad nimi, np. przez eliminowanie naszych błędów. Nasze obecne doświadczenia nie wypływają tylko z naszego obecnego życia, wypływają również ze sfery duszy, która ma w sobie pojęcia z innego świata, ale wielu z nich tak naprawdę nie przeniosła do naszej świadomości, toteż miewamy czasami różne przebłyski, sny, których nie możemy określić w obecnym czasie. Tak więc, nasza dusza ma wpływ na różne kategorie naszego życia, ale jest olbrzymia różnica pomiędzy różnymi kategoriami w zależności od wewnętrznych wartości istoty człowieka. Oczywiście wszystko to ma potężny wpływ na obecne ciało fizyczne. Takie przechodzenie wrażeń z duszy do fizycznego ciała najczęściej dokonuje się przez nasze emocje. W ten sposób wiele przenika do naszej świadomości; bywa, że coś zagości tylko przelotnie albo wniknie na dłuższy czas, a nawet na zawsze. I tak możemy w naszą świadomość ściągnąć poprzez własne emocje różne zdarzenia z poprzednich wcieleń, bywają łagodne, wesołe, przerażające i smutne. A to wszystko budzi w nas bicie naszego serca. Inne zdarzenie przyciągnie nam spokojne serce, inne kiedy będzie przerażone. Toteż bardzo ważne jest nasze pozytywne myślenie, spokój w sercu i świadomy odbiór zdarzeń. Miewamy w swoim życiu takie okresy kiedy doświadczamy dużej ilości wrażeń, które oddziałują bardzo silnie na cały nasz organizm i nawet nie jesteśmy w stanie ich zapamiętać, a te czy są świadome czy nie, na przestrzeni czasu (krótszej albo dłuższej) zostają przekształcane w odpowiednią sytuację. Jeśli w nasze życie wnikają pewne zdarzenia zaczynamy je analizować, szczególnie choroby – od kiedy ona w nas zaistniała, dlaczego się pojawiła? Zaczynamy badać, cofać się w przeszłość, wyjaśniać .. i albo znajdujemy przyczynę albo nie! Wiele chorób, zdarzeń bywa dla nas niewytłumaczalne, ponieważ pochodzą z poziomu ducha. W naszym karmicznym procesie ważne są wyrzuty sumienia, jeśli nie rozwiążemy w porę pewnych zależności takie nie załatwione sprawy przechodzą na przyszłe życie. Tą sprawę zrozumiemy w pełni w okresie pomiędzy śmiercią i nowymi narodzinami (stan bardo: LINK!). W okresie bardo dusza ujrzy wszystkie swoje odciski, które przenosi z jednego życia do następnego. Jeśli w danym życiu staramy się żyć czysto, dobrze, sprawiedliwie, świadomie w następne życie nie przeniesiemy zbyt dużo negatywnych odcisków, być może wyeliminujemy je do minimum? Jeśli nie, czym ich będzie więcej, tym w następnym wcieleniu człowiek będzie więcej doświadczał bolesnych przeżyć na ciele fizycznym, a dusza cierpi na depresję. Jeśli mamy zbyt obciążone ciało eteryczne po śmierci znajduje się ono w nisko wibrujących poziomach (czyściec, piekło), a przychodząc stamtąd doświadczmy mocniejszych wspomnień z przeszłego życia. Oczywiście pobyt na tych poziomach może doprowadzić do różnych nieprawidłowości duszy, toteż człowiek, którego dusza przeszła ten poziom będzie cierpiał na ziemi na szereg chorób nerwowych, a nawet psychicznych. Wszystkie te zjawiska są związkami przyczynowymi mającymi związek z czynami z poprzedniego życia. Nasza świadomość poprzez emocje, które ponownie budzą stare zdarzenia przenoszą je do mózgu i cała natura naszego poprzedniego życia ponownie pojawia się w obecnym życiu. Toteż kiedy widzimy u siebie takie zależności ważne jest, aby nie żyć egoistycznym życiem, nie żywić do innych ludzi silnych negatywnych emocji. Każdy obecny egoista był także egoistą w poprzednim wcieleniu. Musimy wiedzieć, że egoizm, nienawiść, sięgają poprzedniego życia. Podobnie jest z kłamstwem, które z reguły pochodzi z głębokich pokładów podświadomości. Tą przywarę należy zwalczać, aby jej nie przenosić w następne wcielenie. Wszystkie te elementy złe zbudują następną strukturę człowieka, ponownie zamanifestują się w ciele fizycznym. Zła organizacja ciała kształtuje nam podobnie wewnętrzne organy, zawsze tak się dzieje jeśli w nas coś się nie zgadza z poprzednich wcieleń. Zawsze nieuporządkowane poprzednie życie odbije się w naszym obecnym fizycznym ciele. Jeśli taki odcisk przeniesiemy przez kilka kolejnych wcieleń, będzie on bardzo trudny do naprawienia. Bywa, że również musimy go reperować przez kilka kolejnych wcieleń, dotyczy to również chorób. Toteż nie bądźmy zdziwieni i nie obwiniajmy nikogo jeśli wiele chorób nie możemy uleczyć. Widzimy więc, jak karma jest związana ze zdrowiem i chorobą. Jeśli mamy mocno obciążone ciało eteryczne trudniejsze są uzdrowienia. Musimy ciężej pracować, szczególnie kiedy nasze ego ciągle ściąga nas w dół. Tematowi karmy, reinkarnacji ciągle towarzyszy strach i niewiedza, zatem również nie łatwo wypłukać z siebie zaistniałe procesy. cdn... 13 Mar. 2012 WIESŁAWA Sobota, 30 lipca 2022 / Imieniny: Cedr, Szrek, Złap chorobę dentystyczną koni wcześnie: Ucz się objawów EOTRH wraz z wiekiem konie są narażone na większe ryzyko rozwoju choroby stomatologicznej. Najczęstszą chorobą, której właściciele koni muszą być świadomi, jest resorpcja zębów i Hipercementoza koni (EOTRH). Proces ten występuje u starszych koni, gdy ich ciało resorbuje kości i tkanki otaczające siekacz (i czasami psy) korzenie. Gdy koń traci coraz więcej brodawek zębowych (dziąseł między każdym siekaczem), Karma gromadzi się i daje zielone światło dla infekcji w kieszeniach dziąseł (dziąseł). Może to zniszczyć więzadło przyzębia, który pomaga utrzymać każdy ząb w miejscu, a także kości wyrostka zębodołowego, który otacza korzeń zęba. ten proces zapalenia i infekcji może również wpływać na środek zęba (miazgę), a ostatecznie cementum, materiał podobny do szkliwa, który pokrywa ząb konia, zaczyna rosnąć w pobliżu linii dziąseł. Naukowcy uważają, że proliferacja cementu jest sposobem organizmu na stabilizację zęba, gdy normalne struktury ulegają pogorszeniu. W miarę postępu EOTRH część linii dziąseł tylko się pogarsza, a struktury podporowe nadal się zmniejszają. Osłabione obszary zębów mogą nawet złamać. Cały proces jest bardzo bolesny i może prowadzić do zmian w zdolności konia lub chęci jedzenia. nikt nie wie dlaczego eotrh występuje. To nie jest nowa choroba i prawdopodobnie była z końmi w całej historii, ale wydaje się być bardziej powszechne w tym czasie. Niektórzy badacze obwiniają związane z wiekiem zmiany w jamie ustnej, takie jak naturalna utrata korony rezerwowej zęba (część zęba ukryta przez dziąsło). Uraz zębów i niewystarczająca ilość czasu spędzonego na żucie również mogą być odpowiedzialne. czynniki ryzyka choroby zębów koni EOTRH najczęściej występuje u koni w wieku powyżej 15 lat. konie czystej krwi, Warmbloods i Arabians wydają się być bardziej predysponowane do EOTRH niż inne rasy. ogiery mogą być bardziej podatne niż klacze lub wałachy. konie z ograniczonym dostępem do pastwisk lub te, które spożywają pokarm, który nie wymaga dużego żucia,takie jak konie na diecie opartej na Lucernie. konie z chorobami endokrynologicznymi, takimi jak zespół metaboliczny koni (EMS) lub choroba Cushinga, są o 50% bardziej narażone na rozwój EOTRH niż zdrowe konie. Lekarze weterynarii uważają, że wysokie krążące stężenie insuliny i glukozy u koni z EMS może być związane z chorobą przyzębia. Dodatkowo, konie z chorobą Cushinga są znane z upośledzenia funkcji immunologicznych, co czyni je bardziej podatnymi na infekcje. objawy EOTRH EOTRH trwa lata, aby rozwinąć się w bardzo destrukcyjne i najbardziej bolesne etapy. Zmiany w zębach i bólach koni mogą być dość subtelne we wczesnych stadiach. Właściciele koni zwykle kojarzą te znaki z tym, że ich koń starzeje się i staje się trochę zrzędliwy. Coroczne egzaminy ustne od lekarza weterynarii może pomóc zidentyfikować eotrh wcześnie. wczesne objawy EOTRH są często związane z bólem siekacza i mogą obejmować: Twój koń nie jest w stanie lub nie chce chwycić twardych smakołyków, takich jak jabłka lub marchew zwierzę próbuje użyć warg zamiast zębów, aby chwycić siano i trawę spędzając nienormalną ilość czasu na pyskowaniu przy wiadrze z wodą “uśmiechnięte” zachowanie, pociągając wargi do tyłu zarówno podczas odpoczynku, jak i pracy odporność na ukłucie nadmierne ślinienie brak apetytu utrata masy ciała odporność na operowanie ustami lub badanie zębów po zakończeniu procesu resorpcji rozpoczęty, można zauważyć fizyczne objawy w ustach, takie jak: utrata brodawki zębowej (dziąseł między siekaczami) zęby, które wydają się bulwiaste i odbarwione w pobliżu korzenia linie dziąseł, które wydają się cofać tkanka otaczająca górną część zębów staje się powiększona i stan zapalny jeśli korzenie zębów są zainfekowane, możesz również zauważyć małe czerwone kropki nad linią dziąseł luźne zęby z powodu utraty korzenia struktura Jak diagnozuje się eotrh? rozpoznanie właściciela jest pierwszym krokiem w kierunku diagnozy EOTRH, ponieważ prawdopodobnie zauważysz subtelne zachowanie konia i zmiany wzorca jedzenia przed innymi. Lekarz weterynarii może potwierdzić diagnozę EOTRH na podstawie zarówno badania fizykalnego zębów i wykonując kilka zdjęć rentgenowskich. Rentgenowskie są niezbędne do ujawnienia destrukcyjnego procesu ukrytego pod linią dziąseł. Korzystając z tych obrazów, lekarz weterynarii będzie mógł sprawdzić korzenie górnych i dolnych siekaczy, a także kłów. Będą również szukać utraty przestrzeni więzadła przyzębia, zmiany w kości otaczającej korzenie zęba, i wszelkie dowody zakażenia kości lub złamane zęby. leczenie EOTRH niestety niewiele można zrobić, aby spowolnić postęp EOTRH po jego rozpoczęciu. W łagodnych przypadkach, konie korzyści z posiadania dentysty weterynaryjnego adres wczesnych stadiach choroby przyzębia. Można również utrzymać siekacze wolne od materiału paszowego poprzez codzienne płukanie jamy ustnej wodą lub nawet mycie zębów. jednak po wystąpieniu zmian radiograficznych i bólu większość praktyków zaleca ekstrakcję dotkniętych zębów. Usunięcie zębów łagodzi ból związany z każdym zęba, a nawet może zapobiec rozszerzeniu się procesu na pobliskie siekacze. Większość lekarzy koni ma doświadczenie w opiece dentystycznej i jest zdolna do usuwania luźnych siekaczy. jeśli choroba jest zaawansowana i twój koń wymaga całkowitego usunięcia siekaczy, może być konieczne skierowanie go do dentysty weterynaryjnego lub chirurga, ponieważ odzyskanie wszystkich zainfekowanych materiałów, pękniętych odłamków zęba lub poważnie resorbowanych zębów może być bardzo trudne technicznie. Po zabiegu konie otrzymują kurs leczenia bólu i antybiotyków. Większość lekarzy weterynarii zaleca wykonywanie seryjnych zdjęć radiologicznych, aby zapewnić całkowite usunięcie uszkodzonych zębów i monitorować postępy pozostałych siekaczy. pod względem odżywczym konie te zazwyczaj otrzymują namoczoną paszę granulowaną przez pierwsze kilka dni po operacji, ale mogą szybko przejść na namoczone siano lub nosze do siana (kompletna pasza granulowana, która służy jako alternatywa dla paszy). Konie uczą się używać warg i języka do chwytania trawy i siana, a ponieważ siekacze nigdy nie były przeznaczone do mielenia pokarmu, konie te nadal są w stanie jeść twardą paszę. Niektóre starsze konie mogą korzystać z paszy dla seniorów, aby pomóc im utrzymać normalne dzienne spożycie kalorii. Zaplanuj roczne badanie stomatologiczne dla konia roczne badanie stomatologiczne od wykwalifikowanego weterynarza koni jest jednym z najlepszych sposobów na wczesne wykrycie problemów dentystycznych i uniknięcie EOTRH. Carolina Equine Hospital oferuje kompleksowe usługi stomatologiczne. Wypełnij nasz formularz online lub zadzwoń pod numer 336-349-4080, aby umówić się na egzamin dla Twojego konia. Fanom reportażu Wojciecha Jagielskiego nie trzeba przedstawiać. Autor książek reporterskich z różnych stron świata „Modlitwy o deszcz”, „Wież z kamienia”, „Nocnych wędrowców”, „Wypalania traw” czy „Wszystkich wojen Lary”. Zdobywca licznych prestiżowych nagród nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich oraz MediaTorów, czyli nagrody przyznawanej osobom, które zdaniem studentów dziennikarstwa swoją działalnością medialną odciskają piętno na kartach historii. Obecnie współpracownik Tygodnika Powszechnego. Z Wojciechem spotkałem się w jednej z krakowskich kawiarni by porozmawiać o jego ostatniej książce Na wschód od zachodu, egoistycznym pragnieniu wolności, duchowej turystyce, utopiach i rewolucjach. Do wywiadu załączyłem zdjęcia Jacka Garofalo, który w 1971 roku obserwował hipisów w Indiach. Wojciech Jagielski w Dharamsali Fot. Anna Wolanin Dla wielu recenzentów temat Pana ostatniej książki „Na Wschód od Zachodu” był zaskakujący. Reporter wojenny pisze książkę o hipisach. Czy Pan, przebywając na tych wszystkich frontach, wśród mudżahedinów z Afganistanu czy Czeczenii, wśród wojennych weteranów z Armii Bożego Oporu, po prostu gdzieś w głębi duszy za hipisowskim stylem życia nie tęsknił? To była raczej chęć poznania. Im coś jest bardziej niepojęte, tym bardziej ciekawi, tym bardziej człowiek chce się temu przyjrzeć, zrozumieć. Zresztą nigdy nie miałem wrażenia, że piszę wyłącznie o wojnach. Zanim zabierałem się za pisanie książki, musiałem sam sobie odpowiedzieć na pytanie, o czym jest ta historia afgańska, czeczeńska lub ugandyjska, której byłem świadkiem i o której chcę opowiedzieć. O czym ona naprawdę mówi, z czym się kojarzy. Wojenne były tylko scenografie, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby opowiadać o wojnie jako takiej. Wojny były tylko narzędziem do opowiedzenia historii o ludziach. Z jednej strony, moja nowa książka jest faktycznie inna. Z drugiej – wcale według mnie nie różni się aż tak bardzo od wcześniejszych. Wojen, faktycznie, jest tu mniej. Zawsze dla każdej opowieści starałem się znaleźć najlepszą dla niej formę, najwłaściwszą. Afganistan różni się w końcu od Południowej Afryki. Inna jest też melodia opowieści afgańskiej, a inna południowoafrykańskiej. Ale czy ten pozbawiony wojen świat z wyobrażeń hipisów Pana nigdy nie kusił? Nie, nigdy nie uważałem naszego zachodniego świata za doskonały, ale nigdy też nie uważałem, że jest on tak paskudny, by szukać sobie jakiegoś innego miejsca. W ogóle uważam, że szukanie tego najlepszego miejsca na ziemi nie musi koniecznie oznaczać przemieszczania się w przestrzeni. Nie musi być ucieczką. Jeżeli coś nie pasuje, czasami lepiej dojść, co jest tym cierniem i z tym się zmierzyć, spróbować go usunąć, a nie rzucić wszystko w diabły i liczyć, że gdzie indziej wszystko będzie łatwe. Portret hipisa o imieniu Sadou, Waranasi, 1971, fot. Jack Garofalo No właśnie, można by powiedzieć, że jest w twoich bohaterach pewien egoizm. Zostawiają wszystko, skupiają się wyłącznie na sobie i jadą szukać… czego? Utopii? Oni nie nazwaliby tego utopią, ale wyobrażali sobie coś, co my moglibyśmy utopią nazwać. Oni mieli wyobrażenie tego szczęśliwego miejsca, o którym czytali, o którym tyle słyszeli. Chcieli po prostu sprawdzić, jak tam jest. A uważali, że na Zachodzie nigdy nie znajdą tego, co kojarzyło im się ze szczęściem i dobrym życiem. Uznali, że Zachód jest raz na zawsze skończony, bo oddał się sprawom materialnym i zapomniał o wszystkim, co się wiąże z duchowością. Nie pamiętali, że zaledwie kilkanaście lat temu skończyła się makabryczna wojna światowa, która zburzyła świat ich rodziców. Nic dziwnego, że po wojnie marzyli wyłącznie o małej stabilizacji. Dla rodziców hippisów ta stabilizacja, dostatek, przewidywalność losu oznaczała największe szczęście. Ich dzieci tego nie chciały. Tak, niczym nieograniczona wolność jest bardzo egoistyczna. Często przechodzi, czasem w niezauważony sposób, w samotność. Wolność oznacza wyzbycie się związków. Każdy związek ogranicza. Rezygnacja ze związków oznacza jednak samotność. To była bardzo egoistyczna postawa, ale czy lepszym jest podporządkowanie się oczekiwaniom innych i poświęcenie swojego życia tylko po to, by inni byli z niego zadowoleni? Ja ich nie osądzam. Ja mam też takie wrażenie, że trochę opisujesz ginący gatunek podróżnika. Dziś, gdyby młody człowiek decydował się na taką podróż, to pewnie wyruszyłby uzbrojony w kamerkę go pro z life streemem, telefon ze stałym podpięcie pod Instagrama, YouTube i Facebooka. Dziś odpięcie się od systemu wydaje się dużo trudniejsze. W tamtych czasach wyjazd do Indii – tak bywało jeszcze nawet w połowie lat 80 – oznaczał odcięcie się, zerwanie z tym wszystkim, co stanowiło o świecie Zachodu. Komunikacja z domem była o niebo trudniejsza. Dzisiaj zmienił się cały świat. Ci sami ludzie, którzy dzisiaj nawet w podróży nie rozstają się ze swoimi telefonami, w latach 60. postępowaliby pewnie podobnie jak hipisi. A z kolei hipisi, mając wtedy te wszystkie wynalazki, zachowywaliby się jak ci dzisiejsi. Myślę, że większość z nich gnała w świat pragnienie zmiany. Ale czym to się różni od pobudek dzisiejszego podróżnika, który wyrusza w drogę, żeby w pół roku przejechać świat dookoła? Albo zobaczyć Antarktydę. Ciekawość, chęć poznania czegoś innego. Ich sytuacja była o tyle lepsza, że zaraz za Stambułem zaczynał się świat tak zupełnie inny niż ten, w którym żyli, bardzo szybko doświadczali tej odmienności. Dziś, gdy świat przemienił się w globalną wieś, trudno znaleźć już takie miejsce diametralnie inne od wszystkiego. Ciężko dziś o miejsca na wyłączność. Wszystko jest dostępne w Internecie. Może i uda się znaleźć, jakieś swoje miejsce, ale w momencie, gdy pochwalisz się tym na blogu, to traci ten magiczny charakter. To prawda. Co więcej, proces ten zapoczątkował pewien hipis, Tony Wheeler, który założył Lonely Planet i zepsuł te wszystkie wyjątkowe miejsca, opisując je w swoim przewodniku. Szczęśliwie nic nie jest dane raz na zawsze. Ta potrzeba posiadania czegoś na wyłączność jest silniejsza niż cokolwiek innego. Nie mogłem się nadziwić, skąd wzięli się na przykład wędrowcy, którzy na cel podróży wybrali Rosję. A na przełomie wieków pojawiło się mnóstwo młodych ludzi, którzy zmierzali do Rosji i po Rosji z taką samą determinacją jak hippisi zmagający się z Iranami, Afganistanami, żeby dotrzeć do Indii. Uważam, że w podróży powinno się jednak mieć jakiś cel. Dla podróżników w Rosji często był nim Bajkał. Wyobrażam sobie, że jadąc przez Rosję, ma się to poczucie wyjątkowości, wyłączności. Przestrzeń rosyjska jest tak rozległa, że podróżnik musi odnosić wrażenie, że cały świat został stworzony wyłącznie dla niego. Wspomniałeś o tej kategorii „inności”. U Kamal i Świętego widać, że do przodu pcha ich poszukiwanie jakiejś transcendencji. Kamal – tak. Święty szukał jakiegoś miejsca, gdzie by mógł żyć po swojemu. Znalazł je na plażach Goa. Żył tak przez 40 lat., ale to miejsce zmieniło się na tyle, że przestał się tam czuć jak w domu i uznał, że musi się stamtąd wynieść. Mam wrażenie, że nigdy nie szukał wielkiej przemiany duchowej. W gruncie rzeczy jego życie aż tak bardzo się nie zmieniło. Przeniósł się z Amsterdamu do Indii, chodził w sandałach, a nie w zimowych butach, w spodniach z lnu zamiast jeansach. Żył tak jakby chciał żyć w Amsterdamie, tyle że na swoje miejsce na ziemi wybrał Indie. To po co w takim razie do tych Indii? Indie były wtedy bardzo wśród młodych ludzi modne. Nauki w Katmandu, 1971, fot. Jack Garofalo A czy nie jest trochę tak, że orient przez to, że kusi tą odmiennością, innością również świata religijnego, to kreuje takie wrażenie, że to, co autentyczne znajduje się poza tym, co znamy? Religioznawcy zauważyli, że gdy spotykamy się z innym światem symbolicznym, z rzeczywistością diametralnie różną od naszej, to nawet nasze ciało reaguje w sposób nieświadomy dla nas. Zaczynamy się pocić, tętno skacze nam w górę. Ta inność jest wyzwaniem. Rodzi się fascynacja. Myślę, że tak. Tajemnica zawsze jest obecna w wierze, w duchowości. Oczywiście nie ma w tym nic złego, ale czy to nie jest tak, że świat Zachodu coś utracił? Na pewno tak. I myślę, że coraz bardziej zdaje sobie sprawę, jak dotkliwa jest to strata. Stracił nie tylko tę duchowość, ale również poprzez jej utratę, poczucie wspólnotowości. Dziś żyjemy w tłumie w pojedynkę. Wyrasta to w jakiś sposób z takiego rozumienia ,wolności, jak pojmowali ją hipisi z tamtych czasów. Liczy się tylko moja wolność, a to oznacza, że wspólnota nie ma do mnie dostępu. Wspólnota w sensie narodu, państwa, ale nawet rodziny. Wielu z nich nie zakładało rodzin. Spotkałem starych hipisów, którzy w Indiach mieli dzieci, wiedzieli o ich istnieniu, ale do ich istnienia się nie poczuwali. Wolność wyklucza też poczucie odpowiedzialności za kogoś. Sami więc skazywali się na samotność. Byłem zafascynowany hipisami, odkąd o nich usłyszałem. Byłem ich strasznie ciekaw. Jak to jest, gdy się odrzuci wszystkie te oczekiwania innych wobec własnej osoby? Czy dopiero wtedy człowiek czuje się szczęśliwy? Czy czuje się wyzwolony? Chciałem się tego od nich dowiedzieć. I wiele, wiele innych spraw…to jak wyglądali, jakiej muzyki słuchali… W grę wchodziły też substancje psychoaktywne, które mogły zarówno tą fascynacje, jak i alienacje pogłębiać. Wiemy, że wpływają na podatność na sugestie, że silnie oddziaływają na procesy socjopsychiczne. Wiemy o tym dzisiaj. Oni sami nie mieli tej świadomości. Mówiono im, że używając tych substancji, przyspieszasz swoją drogę do poznania. Podchodzili więc do tego bardzo ufnie. Wydawało im się, że są bliżsi zbawienia, tej nirwany, tego punktu docelowego. Potem sami byli często zdumieni i przerażeni, dokąd to ich zaprowadziło. Święty z ogromną goryczą mówił o sobie i o swoich rówieśnikach, że w pewnym momencie stali się dzieciobójcami. Żeby sami przetrwać, szmuglowali narkotyki i sprzedawali je tym, którzy zafascynowani nimi próbowali ich naśladować, iść w ich ślady, do nich się upodobnić. Sprzedawali im w dodatku nie marihuanę czy haszysz, ale najsilniejsze i najszybciej uzależniające narkotyki. Przed zastrzykiem z heroiny, Goa, 1971, fot. Jack Garofalo Paradoksalnie hipisi wyobrażali sobie Indie, jako miejsce nieskażone kapitalizmem, co dodatkowo wspierała polityka “trzeciej drogi” Nheru. A co może być bardziej kapitalistycznego niż przemyt? Sprowadzać i sprzedawać z zyskiem towary, których w jednym miejscu jest nadmiar, a gdzie indziej ich brakuje. Odrzucając kapitalistyczny porządek i wartości, hipisi, zmieniali się w kapitalistów, by móc funkcjonować w świecie, który uznali za zaprzeczenie kapitalizmu, materializmu. W dodatku niczego nawet nie produkowali, ale zarabiali na spekulacjach. jak na giełdzie. Był taki film polskiego dokumentalisty, Michała Marczaka, Fuck for Forest, o radykalnej grupie skandynawskich hipisów, którzy, jak twierdzą z miłości do natury, kręcąc porno i zbierają pieniądze na pomoc Indianom w Amazonii. W tym filmie jest jedna bardzo uderzająca scena, w której reprezentanci tej grupy jadą do Indian i swoją moralnością, podejściem do używek i spraw seksualnych, tak szokują autochtonów, że oni ich wyrzucają. Miałem podobne wrażenie, czytając o hipisach w Twojej książce. Na swoje potrzeby stworzyli swoje własne wyobrażone Indie, nie zważając na jej mieszkańców. Wiele razy słyszałem podobne opowieści z ust hipisów, jak i hindusów, którzy ich spotykali. Wygląd hipisów i ich zachowanie szokowały tubylców. Wschodnie społeczeństwa są szalenie konserwatywne, przywiązane do tradycji, często w naszym rozumieniu pruderyjne. Ich normy obyczajowe zakazywały niemal wszystkiego, co sobą reprezentowali przybysze z Zachodu. A ci w dodatku tłumaczyli miejscowym, że przyjechaliby być tacy sami jak oni! Waranasi, 1971, fot. Jack Garofalo Człowiek jest jedynym zwierzęciem, któremu nawet jak jest bardzo dobrze, to opuszcza swoją niszę ekologiczną, by eksplorować. To, co jednak mnie zdumiewa, to że ludzie, którzy poświęcili często wiele czasu na poznanie religii, języka i kultury mają jednak chyba cały czas świadomość, że nie potrafią wejść w ten świat do końca. W hinduizmie, przy całym jego ogromie, dominuje przeświadczenie, że hindusem trzeba się urodzić. Z pewnością nawet najbardziej zauroczeni religijnością Wschodu musieli gdzieś tam w głębi siebie czuć jakieś niedopasowanie. Bez wątpienia. Jednym z tych najszczęśliwszych miejsc dla hipisów były plaże Goa, ale nawet w latach 80., kiedy sam zacząłem tam jeździć, miejscowych nie spotykało się zbyt wielu. Ich obecności wcale sobie nie życzyli przybysze z zachodu. Nie chcieli ich krępować ani czuć się w ich obecności skrępowani, osądzani, obgadywani. Młodzi z Amsterdamu, Hanoweru, Londynu pojechali na plaże Goa, by je zająć dla siebie i utworzyć na nich swoją własną republikę. I tylko dla siebie. Jaki to jest paradoks. Hipisi na swoje miejsce w Indiach wybrali Goa, miejsce o tak silnej europejskiej przeszłości i do tego katolickie. Oni wiedzieli, że Goa jest czymś pomiędzy Indiami a Europą. Że swoim zachowaniem mniej będą razić goańskich katolików niż raziliby na przykład braminów z Maharasztry. A osada Auroville? Czy to, że mieści się w Puducherry jest przypadkiem? Stworzono ją nie w Zachodnim Bengalu czy Tamilnadu, ale właśnie w Puducherry, gdzie rządzili Francuzi. Na plaże Goa z Delhi było bliżej i prościej. Do Puducherry trzeba było przebijać się przez cały półwysep. Myślę, że między innymi właśnie dlatego Auroville powstało dopiero pod koniec lat 60. Mam wrażenie, że hipisi uciekali od Zachodu, ale szukali na Wschodzie czegoś rozpoznawalnego, jakiegoś punktu odniesienia. Zachodu się nie wyrzekali tak do końca. Chcieli pozbyć się z zachodu tylko tego, co im nie pasowało. Chcieli też zabrać ze sobą to, co miłe, dobre, bezpieczne. Myślę, że gdyby wybrali ucieczkę na Saharę, na pustynię, to by jednak nie wytrzymali. Ale Goa? Życie nic nie kosztowało, drobniaki, łatwo, przyjemnie. Między innymi to właśnie dlatego postanowiłem wprowadzić do książki Kamal. Ona przeszła rzeczywistą, radykalną duchową przemianę, o której hippisi tylko gadali. Zdając sobie sprawę, że przez hindusów nie zostanie uznana za swoją, nie przebiera się za nich, nie udaje. Przejęła jednak z tej „wschodności” tyle ile mogła. Żyje w aśramach, ale nie przystała do sannjasinów, nie zadaje się z sadhu. Była jedynie ich sąsiadką w grotach u źródeł Gangesu. Potrzebowała tego, innego sposobu życia. A większość hipisów, którzy opowiadali mi o własnej potrzebie zmiany, tak radykalnej wcale nie potrzebowali. Chcieli po prostu znaleźć miejsce, gdzie mogliby żyć, jak chcieli. Goa, Katmandu, Manali, Dharamsala czy Waranasi. Waranasi zawsze było miejscem niezwykłym. Jeśli się tam osiedli, człowiek ma zaraz wrażenie, że nie tylko różni się od zachodu, ale przeniósł się w czasie. Przecież to miasto żyje od kilku tysięcy lat! Jak można w tak prawdziwym miejscu udawać kogoś, kimś się nie jest i kim stać się nie może. W takich miejscach można pozostać jedynie widownią. I dziękować Bogu, że dostało się taką szansę Ludzie z ulicy powiedzieliby pewnie, że w przyszłym wcieleniu to już na pewno będzie hindusem/hinduską. Goa, 1971, fot. Jack Garofalo Może oni też tak myśleli? Czuli się kimś pomiędzy światami i im to odpowiadało. Ale myślę, że znaczenie miały też rozległość kraju i niskie, żadne koszty życia w nim. I cierpliwość Indii wobec tych odmienności. I to, że w Indiach droga się urywała. Nie było dokąd jechać dalej. Do komunistycznych Chin? W Wietnamie trwała wojna, Tajlandia była tuż tuż. Jeśli jechali dalej to do Indonezji, na Bali. Byłem tam nie tak dawno i rozumiem, że mogło ich to miejsce przyciągać. Hipisi w Ameryce wzrastali na lekturze bitników, sprzeciwie wobec imperialnej polityki swojego kraju i wojny w Wietnamie. Skąd jednak takie silne odrzucenie swojej własnej kultury u Polki (Kamal) i Holendra (Święty)? Po tamtym buncie z lat sześćdziesiątych młodzi ludzie nie kontestowali już tak radykalnie świata swoich rodziców. Były podejmowane różne próby, równie idealistyczne i często naiwne, ale nigdy nie przerodziły się w masowy ruch. Taką próbą, może najbliższą tej z lat sześćdziesiątych były ruchy antyglobalistyczne. Gdzie by się nie zbierały szczyty G7, tam zawsze dochodziło do protestów, zamieszek, które nosiły echo buntu młodzieżowego lat 60. Z tych współczesnych protestów narodziła się np. hiszpańska partia Podemos. Ale ten gniew się jednak gdzieś rozmył. Może współczesne państwa i społeczeństwa wypracowały skuteczne sposoby, by na tyle pacyfikować tego typu bunty, że one nie stanowią już zagrożenia? Może sprawił to ten wirtualny świat, który stworzyliśmy? Arabowie skrzyknęli się przez media społecznościowe i przeprowadzili rewolucje. To, że nie potrafili później niczego stworzyć to inna kwestia, ale arabska wiosna była buntem młodzieży przeciwko starym porządkom. Oni wykorzystali te instrumenty, które być może rozbroiły bunt na zachodzie. Dziś, gdy człowiekowi coś nie pasuje w życiu, nie wyjeżdża do Indii, ale często przenosi się do świata na Facebooku. To jest dzisiejsza plaża goańska, gdzie wszyscy są młodzi, piękni, słuchają tej samej muzyki, wyznają te same wartości. Obcym do tego świata można zabronić wejścia, można ich skreślić z grona przyjaciół, znajomych. To jest też wielkie zagrożenie. To prawda. Grozi alienacją. Zamykając się w świecie internetowo społecznościowym, człowiek po jakimś czasie jest przekonany, że wszyscy myślą jak on. Aż nagle, okazuje się, że jest ich tylko garstka, a większość myśli inaczej. Rozczarowani i obrażeni na świat znów mogą wycofać się do swojej przestrzeni, udać się na taką emigrację wewnętrzną, do której przenosili się ludzie w Polsce w latach osiemdziesiątych, niegodzący się z istniejącymi porządkami, ale nie mający tyle odwagi czy wyobraźni, by zaprotestować, przyłączyć się do buntowników. Ta emigracja wewnętrzna nie jest żadnym rozwiązaniem, bo świat rzeczywisty prędzej czy później wkroczy w ich świat i go zniszczy. Odnoszę wrażenie, że dziś młodzi wsysani są przez system, albo uciekają w wewnętrzną emigrację do świata wirtualnego. Hipisi w hotelu w Kabulu, 1971, fot. Jack Garofalo Zawsze jest też kwestia tego, że młodzi dystansują się od świata starych. Hipisowski pacyfizm z rykiem zakończył nihilistyczny punk. Również syn Kamal, pomimo jej starań, wyrasta nie na sadhu, a na biznesmena. Ona chciała przede wszystkim, by jej syn ukształtował się sam, a nie przez system, formujący ludzi według swoich potrzeb. Kamal uważa, że szkoła dla małych dzieci jest złem, że nie powinno się posyłać do niej dzieci, zanim nie skończą dziesięciu lat, bo zabija w nich kreatywność, niezależność. Lhamo wyrósł na chłopca niezwykle kreatywnego i pewnego samego siebie. Kamal nie poniesie porażki, jeśli wychowany przez nią według jej wartości syn postanowi na przykład przenieść się na Zachód i żyć po zachodniemu. Przegra, jeśli mu tego zabroni. “Indie to tysiące spraw. Przekleństwo i wyzwolenie, tworzenie i destrukcja, studnia bez dna. W Indiach ktoś nie dostatecznie przygotowany traci grunt” pisał Tiziano Terzani w “Koniec jest moim początkiem”. Duch słynnego włoskiego dziennikarza wydawał mi się bardzo obecny w Twoim reportażu. Pod koniec życia Terzani, który mieszkał przez pewien czas w aśramie, otrzymał imię „Anam”, czyli dosłownie “ten bez imienia” zupełnie jak Pana bohater Święty Nikt. Tak naprawdę odkryłem dla siebie Terzaniego dopiero niedawno, już po napisaniu książki. To prawda, Indie mogą dać człowiekowi wszystko. Pod warunkiem jednak, że będzie chciał z tego skorzystać. Słyszę pieśń Lennona „instant karma”. Może Indie są takim samym przyspieszaczem jak LSD? Odkrywa się w nich to, nad czym zwykle w życiu nie ma się czasu zastanowić. A może to wcale nie Indie, tylko podróż? Goa, 1971, fot. Jack Garofalo Psiaki nie zawsze chętnie pałaszują to, co znajduje się w ich misce. Zazwyczaj ochoczo do niej biegną, kiedy tylko usłyszą, że krzątamy się w kuchni albo kiedy wróciliśmy do domu po długiej nieobecności (na przykład po pracy). Samo jednak zainteresowanie miską nie przekłada się automatycznie na zachwyt nad tym, co akurat do niej włożyliśmy lub wsypaliśmy. Czasami jedzenie po prostu kudłaczowi nie smakuje, zdarzają się też psiaki niejadki albo bardzo wybredne pupile. Co robić w takiej sytuacji? Zmienić karmę? Inaczej podejść do żywienia pupila? A może zastosować jakieś specjalne triki? Zmieniamy psu karmę Czasami jakaś karma przestaje kudłaczowi smakować, zwłaszcza jeśli zajada ją już od wielu lat. Psiakom też potrafi się znudzić nawet najbardziej ulubione pożywienie, przepadają za różnorodnością i bogactwem smaków. Zmiana karmy raz na jakiś czas to zupełnie normalna sprawa i może znacząco (i pozytywnie) wpłynąć na apetyt i samą radość z jedzenia u naszego zwierzaka. Może warto sięgnąć po inny gatunek mięsa? Albo po inne dodatki? Na rynku jest dostępnych naprawdę mnóstwo różnych rodzajów karm, zarówno suchych, jak i mokrych. Czasem zmiana konsystencji pożywienia też dobrze wpływa na zwierzaka. Z wiekiem zmieniają się zapotrzebowania żywieniowe, pojawiają się też kłopoty z żołądkiem albo zębami. Wybór odpowiedniej karmy może zatem znacząco poprawić jakość życia psiaka i ułatwić mu jedzenie. O czym trzeba pamiętać, zmieniając pupilowi karmę? O tym, żeby sięgnąć po produkt pełnoporcjowy (czyli pokrywający dzienne zapotrzebowanie psiaka na kalorie i substancje odżywcze), wysokiej jakości, dopasowany do jego potrzeb żywieniowych na danym etapie życia. Pamiętajmy też, że nową karmę lepiej wprowadzać etapami, aby nie zafundować kudłaczowi rewolucji żywieniowej. Układ pokarmowy potrzebuje nieco czasu, aby przyzwyczaić się do nowego produktu. ↓ SUCHA KARMA DLA PSA ↓ Kiedy psu przestaje smakować karma? Czasami nie w samej karmie jest problem, ale w ilości pożywienia, jakie trafia do miski zwierzaka. Przekarmianie pupila to niestety dosyć częsta przypadłość właścicieli. Zawsze sprawdzajmy dawkowanie na opakowaniu produktu i przestrzegajmy tych norm. Zdarza się też, że czworonóg podjada między posiłkami i po prostu nie ma już miejsca w brzuchu na porządny obiad. Tak się zdarza, jeśli pozwalamy psiakowi częstować się przez cały dzień różnymi smakołykami, przekąskami albo (o zgrozo) resztkami z naszego talerza. Psiak nie ma nawet szansy zgłodnieć. Podobny problem pojawia się wtedy, kiedy trzymamy cały czas miskę w kąciku żywieniowym pupila. Efekt jest taki, że psiak nie tylko nigdy naprawdę nie jest głodny i ma rozchwianą równowagę głodu i sytości, ale też może stać się bardzo wybredny i zacząć okropnie grymasić w czasie posiłków. Zasada jest zatem taka, że miskę zabieramy po mniej więcej piętnastu minutach po odejściu naszego futrzaka od obiadu (bez względu na to, ile zostało zjedzone).↓ MISKI DLA PSA ↓ Inne powody, dla których pupil nie reaguje z entuzjazmem na karmę? Być może produkt stracił swój smak i aromat, czyli jest zwietrzały albo, co gorsza, zaczął się już psuć lub jełczeć. Pamiętajmy, że karmę zawsze trzeba porządnie przechowywać. Jeśli to produkt suchy, najlepiej przesypać go do szczelnego pojemnika, mokrą karmę natomiast należy zużyć w czasie maksymalnie dwóch dni, potem zaczynają się w niej namnażać bakterie i nadaje się tylko do wyrzucenia. Kupując produkt zawsze powinniśmy też zwrócić uwagę, czy kupujemy jedzenie w szczelnym opakowaniu i czy ma odpowiednią datę ważności. Zwróćmy też uwagę, czy sama miska jest czysta, bo niektóre pupile bardzo nie lubią posilać się z brudnych lub pokrytych resztkami misek (i mają rację). ↓ MOKRA KARMA DLA PSA ↓ Chory pies traci apetyt Niejedzenie u psiaka może być też, niestety, objawem choroby. Jeśli psiak wydaje się ospały, chudnie, boli go brzuch, cierpi na biegunkę lub wymioty, powinniśmy koniecznie zabrać go do weterynarza, bo prawdopodobnie z jego organizmem dzieje się coś niedobrego. Może to być infekcja, pasożyty, alergia albo mnóstwo innych chorób, z którymi nie poradzimy sobie sami i które trzeba jak najszybciej zacząć leczyć, aby pupil wrócił do formy (i żeby wrócił mu też apetyt). Zdarza się także, że psiaki przestają jeść ze stresu albo ze smutku. Czasami powody są bardzo konkretne: w domu pojawił się nowy zwierzak, właśnie się przeprowadziliśmy albo urodziło nam się dziecko, czasami trudno jednak znaleźć przyczynę lub leży ona gdzie indziej, na przykład w przykrej przeszłości naszego futrzaka. Psiaki też miewają lęki albo depresję. Jeśli weterynarz nie potrafi znaleźć żadnej przyczyny niejedzenia, a mimo to mamy wrażenie, że z pupilem dzieje się coś niedobrego, warto poprosić o pomoc zoopsychologa. Na pewno doradzi nam, jak uporać się z problemem. Tekst: Magdalena Dolata Zdjęcie: © BestPhotoStudio —

karma nigdy nie gubi adresu